Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze, — odrzekłem, — ale jakże wyjaśnisz mi w takim razie samo istnienie pojęć piękna i brzydoty i jeśli nie zupełną, to przynajmniej względną stałość ich zakresu? Przyznasz bowiem, że bezwzględnej dowolności w sądach estetycznych niema...
— Co do istnienia, — rzekł mój przyjaciel, — to historja długa... Trzebaby poruszyć wiele innych rzeczy... Trzebaby powiedzieć, jak w ogóle rzeczy powstają. Długa historja.
— Mniejsza o to; słucham cię chętnie.
Astronom wahał się jeszcze:
— Wiesz, że nie jestem filozofem z zawodu. Mówię tylko to, co mi się zdaje.
— Właśnie chcę wiedzieć, co myślisz.
— Więc dobrze. Myślałem nieraz nad tem, z czego się składa rzecz, — wiesz, każda rzecz, którą można widzieć, dotykać rękami... Przedstawia się ona naszej świadomości jako substrat opatrzony pewną ilością własności i przymiotów. Substrat ów nazywamy materją. Czy materja jako taka posiada te wszystkie przymioty, które rzeczom przypisujemy, a więc twardość, barwę, smak i t. d.? Gdyby tak było, musiałyby wszystkie przedmioty, z jednej pierwotnej materji utworzone, posiadać te same własności i to w równej