To jest życie, to jest gorzki los człowieczy — nad którym tylko Bóg. Straszliwy, nieubłagany, niepojęty Bóg, którego sprawiedliwość po ludzku rozumując przyjaciele Ijoba napróżno usiłują wykazać. On sam, Ijob, człowiek cierpiący, igraszka w ręku Przedwiecznego, nie łudzi się co do stosunku Stwórcy i stworzenia, a choć w buncie okropnym i w poczuciu swej krzywdy dłoń przeciw Niemu podnosi, wie, że słabszy jest odeń i nie znajdzie sprawiedliwości...
Dość przejrzeć wiersze rozdziału dziewiątego: „Wiem to naprawdę, iż tak jest, że wobec Boga nikt nie będzie miał słuszności. Jeśli się z Nim zechce spierać, na tysiąc jednego nie zdoła Mu odrzec“... On jest najmocniejszy, robi wszystko, co mu się podoba, a „jeśli przyjdzie do mnie, nie ujrzę Go, jeśli odejdzie, nie spostrzegę... jeśli spyta nagle, nie zdołam odpowiedzieć. Gniewowi Boga nikt się oprzeć nie może, zginają się przed nim ukoronowani, — a czemże ja jestem, abym się z Nim prawować potrafił? Choć słuszność jest po mojej stronie, prosić Go muszę jako sędziego. A jeśli mnie nawet posłyszy, nie wierzę, aby głosu mego wysłuchał, bo oto wpadnie na mnie jak burza, zetrze mnie i rozmnoży rany moje bez przyczy-
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.