bogaty i szczęśliwy,... a drugi umiera w utrapieniu duszy kromie wszego dostatku — a przecie jednakowo w prochu spać będą i robactwo ich strawi!“
Zapomina wreszcie Ijob, że wątpił sam, aby mógł człowiek sprawiedliwość znaleść wobec Pana; — żąda już tylko, aby Go mógł spotkać i do odpowiedzi przymusić. „Abym Go to naszedł i ułapił i trafił aż do stolicy Jego! Na sąd Go zawezwę, a usta moje łajać będą. Usłyszeć chcę, co mi odpowie, wyrozumieć Jego słowa. Niech się mocą swoją nie zasłania, niech mnie nie przytłacza ciężarem swojej wielkości, lecz sprawę niech ze mną uczyni, a moje będzie wtedy zwycięstwo! Ale cóż! pójdę na zachód słońca, nie zobaczę Go, — pójdę na wschód, nie ujrzę Go. Próżno się zwrócę w lewo: nie uchwycę Go, — zwrócę się na prawo: nie znajdę Go. Ale on wie za to, na jakich mnie szukać drogach...!“
Wyczerpany buntem straszliwym i walką z niedosięgnionym a przemożnym gnębicielem, Ijob w dalszych przemówieniach już tylko żalowi swemu ujście dawa... Jeszcze gorzki wyrzut do przyjaciół zwrócony, jeszcze kilka zdań o niezmierzonej potędze Boga, którego czyny zaiste dziwniejsze są, ażeby je można ludzkiem rozu-
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.