skalaną watą owinięte... Nowaczyński jest teraz sam godnym, szanownym, uznanym.
Obiit Adolphus[1]...
A szkoda. Bo tamten sowizdrzał był naprawdę talentem z bożej łaski i większym, prawdziwszym szczerszym, artystą w swych fraszkach, satyrach, aforyzmach a nawet paszkwilach, niż dzisiaj być może ten szanowny, który po nim nastąpił. I kto wie, czy tamten nie był nawet potrzebniejszy u nas w Polsce, gdzie nudnych dramaturgów jest zadość, a brak za to ludzi, którzyby mieli odwagę mówić zawsze i wszędzie to, co właśnie powiedzieć potrzeba — i... chłostać, chłostać, chłostać!
Nie każdy weźmie po Bekwarku lutnię... Dowcip jest darem rzadkim i cennym, zwłaszcza ten, co niema z błaznowaniem ani z błazeństwem nic wspólnego a zwraca swój grot, o myśl krytyczną, jak o djament, wyszlifowany przeciw wszelakiemu głupstwu, wszelkiej mierności i marności, wszemu kłamstwu, wszelkiej obłudzie i snobizmowi. Ten dowcip jedyny i nieoceniony posiadał Kisielewski, pisarz niestety tak przedwcześnie zamilkły; ma go z przymieszką rubasznej brutalności Feliks Jasieński, a w wytwornej, przerafinowanej formie Jan Le-
- ↑ łac. umarł Adolf