owej próżności życia, na którą się miotał piorun Słowackiego. A powtóre, powiedziałem już, że w „Małpiem Zwierciadle“ rzeczy są bardzo różne...
Przedewszystkiem więc zjadliwe i dowcipne historyjki o zwierzęciu, które wkrótce wyprze i pokona prawdziwych ludzi tak, jak smreki w Tatrach wypierają limbę: o filistrze, przyjmującym snadź przez nieświadomą autoironję, miano: homo sapiens. Te ustępy należy wyłączyć z kategorji, o której powyżej była mowa. Tutaj występuje Nowaczyński jako człowiek, nienawidzący całą duszą owego zwierzęcia, a nadto gardzący niem tak, że nie jest już zdolny oburzać się jego marnością, więc się tylko uśmiecha pobłażliwie, prawie dobrodusznie, a jednak tak jakoś dziwnie, zjadliwie...
Niegdyś, za czasów, gdy Ludwik Szczepański zaczął wydawać w Krakowie Życie, Nowaczyński, który bodaj czy wówczas ukończył lat dwadzieścia, pisywał w niem łobuzowskie a znakomite feljetony o filistrach: Z sali balowej, Państwo Pawłowie proszą, Staropolskie święcone, Festyn dobroczynny, później za redaktorstwa A. Górskiego: Gdyby miał milion, Z miasta, Czarny staw... Te feljetony młodego chłopaka, wprost niezrównane
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.