komił na waszmości nędzne życie!“ (wiersz Fredry[1], nie Wyspiańskiego!). Ja tylko... kpiłem! wykazując równocześnie, jak pan Feldman wogóle mało na to zasługuje, aby go poważnia traktowano. I to jest największy i zasadniczy błąd całego społeczeństwa polskiego i wszystkich polemizujących z nim krytyków, że usiłują go poważnie traktować. Przez lata całe pan Feldman pisał, wmawiał w ludzi, że jest uczony, mieszał się do wszystkiego, wszystkiem się zajmował, ferował wyroki — ani złe ani dobre — ale puste i płytkie, a ludzie patrzyli na to, wzruszali ramionami z pobłażliwym uśmiechem, mówiąc sobie z tą naszą lekkomyślną polską tolerancją: Niech żyje i on!
Aż pewnego dnia spostrzeżono się i przestraszono. Sprytny frazesowicz o chaotycznym mózgu ale krzykliwym głosie, który mógłby być niezłym dziennikarzem w jakiemś brukowem pisemku, człowiek, który z zadziwiającym iście talentem wszędzie się umiał wcisnąć i wkręcić — zyskał wpływ i znaczenie, zwłaszcza u najmniej z natury rzeczy krytycznej młodzieży.
Wiele okoliczności złożyło się na to. Przedewszystkiem pan Feldman wystąpił z dowcipną zręcznością jako opozycjonista wobec pewnych
- ↑ Z Zemsty. Kwestia Dyndalskiego z III sceny IV aktu komedii.