Altenberg we Lwowie, co pan Feldman pisze o mnie w ostatniem wydaniu!
A zresztą, dlaczegożbym ja się miał mścić na panu Feldmanie? Wszakże każdy, kto sobie kupi moje książki, ma prawo pisać o nich głupstwa, jakie mu się żywnie spodoba, a ja z pewnością nie będę miał ochoty ani zamiaru na to reagować! Jeśli przeciw panu Feldmanowi występuję, to tylko dlatego, że uważam go za chwast szkodliwy a zbyt wybujały, który już co prędzej wyplewić należy. I przeto, pomijając w zupełności sprawy osobiste, o ile mi tylko czas na to pozwoli (mam bowiem coś lepszego do roboty, niż zajmowanie się osobą pana Feldmana), nie omieszkam wykazać dowodnie między innemi, jak w „dziełach“ jego z przedziwną chronologiczną zgodnością pojawiają się poglądy ludzi, których czytał, lub z którymi się spotykał: Jana Stena, Stanisława Brzozowskiego, Cezarego Jellenty, Berenta, Stanisława Lacka, Artura Górskiego itd. usque ad infinitum![1]
Zarzucam panu Feldmanowi płytkość bezgraniczną, wojowanie frazesem, brak jakiegokolwiek zrozumienia sztuki i poezji, nieuctwo filozoficzne, chaotyczność myślenia i — gorzej niż plagjatorstwo, bo, obawiam się, ze nieświadome
- ↑ łac. 'w nieskończoność', 'bez końca'.