szeniu, że posunął się do groźb wobec posiadacza autografu.
Zbierając razem to wszystko, co dotąd napisałem, powtarzam: Nie znam ani jednego pisarza polskiego, któryby w zasadzie miał o Feldmanie sąd inny, niż ja. Ze znanych mi ten i ów może w szczegółach pobłażliwiej się nań zapatruje, może nie idzie tak daleko w sądach o jego osobie i działalności, ale wszyscy godzą się na to, że dzisiaj ta działalność jest płytka i szkodliwa, i że pan Feldman powinien się był raczej wziąć do wszystkiego innego, tylko nie do historji literatury i poezji polskiej. Jeśli mówię nieprawdę — proszę o zaprzeczenie. Rad będę policzyć obrońców pana Feldmana.
Powracam jeszcze do podsuniętego przez pana Feldmana chytrze podejrzenia, jakoby moje sądy o nim były tylko wynikiem nieprzychylnej jego oceny mej pisarskiej działalności. Wystarczy mi przytoczyć kilka dat i faktów. Pierwsze moje „zetknięcie się“ z panem Feldmanem przypadło w roku 1900, kiedy wyśmiałem go w prywatnym liście za zabawne stosowanie do mojej osoby słów bohatera mego poematu „Lotos“: „Oto ja pieśniarz nieśmiertelnej sła-
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.