zwańczego mandatu, ale potępia istotę i metodę całej tej walki, ma zaświadczyć załączone oświadczenie, które...“ i t. d.
Co prawda, ja nie utrzymywałem nigdzie i nigdy, że przemawiam imieniem ogółu pisarzy polskich, (przemawiać mam zwyczaj zawsze we własnem imieniu i to mi wystarcza), lecz tylko, że „nie znam ani jednego pisarza polskiego, któryby w zasadzie miał o Feldmanie sąd inny, niż ja“, a nawet dodałem: „ze znanych mi ten i ów może w szczegółach pobłażliwiej się nań zapatruje, może nie idzie tak daleko w sądach o jego osobie i działalności...“, — a także żadnego „samozwańczego mandatu“ nie brałem, — ale ostatecznie chodziło tylko o to, aby zebrać podpisy na Oświadczeniu, że „nie podzielając bynajmniej wszystkich zapatrywań i sądów p. Feldmana, cenimy go, jako pracownika dobrej woli, który wiedzą swą i talentem zajął w gronie pisarzy polskich godne szacunku miejsce...“
Oświadczenie to pojawiło się w dziennikach w czerwcu 1909. i wywołało następującą moją „Konkluzję w sprawie p. Wilhelma Feldmana,“ również w Słowie Polskiem wydrukowaną:
∗
∗ ∗ |