jopis literatury“ ma zgoła inne pretensje. On pisze historję analityczną, on chce być nietylko zbieraczem materjałów, lecz sędzią, artystą, prorokiem. A wobec tego nie wolno nikomu przyznawać mu „talentu“, „dobrej woli“ i „godnego szacunku miejsca w gronie pisarzy polskich“, jeżeli się ideową treść książki uważa za „kpiny“.
„A ja to słowo słyszałem! —“
I jeszcze nieco dalej:
„...Daleki jestem od bezwzględnego solidaryzowania się z formą i treścią polemicznej szermierki Żuławskiego, ale śmiem twierdzić, że jego artykuł był tylko pamfletem, to zaś, co napisał p. Feldman było wyraźnym paszkwilem. Więc skoro tak głęboko pogardzacie „napastliwym sposobem polemiki“, dlaczegóż to do paszkwilu Feldmana żaden protest zbiorowy nie ukazał się na łamach czasopiśmiennictwa? Dlaczegóż wtedy dopiero przypomniał wam się honor literatury, gdy Żuławski gwizdnął przeraźliwie nad uchem waszego pupila?...“
Notuję ten głos, bo ze znanych mi był on jedyny[1], który sprawę przedstawił w należytem świetle.
- ↑ Już po napisaniu tych słów dostałem w rękę książkę p. K. Irzykowskiego p. t „Czyn i Słowo“, gdzie w artykule „Brońmy