pani Marja C. Walewska woła: „Jeśli to nie jest przyznaniem się kategorycznem do wyłącznie prywatnej animozji, do wyłącznie osobistego podłoża tej całej kampanji pana Żuł., to chyba nie rozumiem po polsku!“ Ośmielę się wobec tego twierdzić, że pani Marja C. Walewska istotnie po polsku nie rozumie, albo też rozumieć nie chce, gdyż ustęp odnośny w mojej Konkluzji brzmi naprawdę: „Starałem się tam wykazać (w artykule moim: Pan Wilhelm Feldman, historyk literatury polskiej), że człowiek, który chwilowo trzęsie opinją literacką w Polsce, feruje wyroki, a specjalnie mnie od lat sześciu poniewiera jako pisarza — co zresztą znoszę spokojnie, — nie zasługuje pod żadnym względem na to stanowisko i nie wart jest wprost, aby go poważnie traktowano“. To, zdaje się, ma trochę inne znaczenie. Ale i o to mniejsza także.
∗
∗ ∗ |
„Oto są grzechy mojego żywota!“ Nie mogę jednak niestety dokończyć z Mickiewiczem: „tyle głów hydry jednym ściąć zamachem, jak Samson jednem wstrząśnieniem kolumny zbu-