rzyć gmach cały, i runąć pod gmachem“[1], — gdyż „hydra“ kwitnie dalej w Krakowie i pija codziennie w popołudniowych godzinach kawę ze śmietanką u Sauera, nie zareagowawszy zgoła na popełnioną przeze mnie w Konkluzji „obrazę drukiem“. Gmach fałszu, nieszczerości, obłudy, głupstwa i bałamuctwa stoi także dalej spokojnie, jak stał dotąd... I ja jakoś żyw jeszcze jestem. Ale to już nie wina moich przeciwników, lecz tego jeno zasługa, że na ich zęby... zbyt twarde mam kości.
Panu Feldmanowi wystarczyło świadectwo „z pilności, obyczajów i dobrych postępów“ przez czterdziestu kilku podpisane literatów i nieliteratów, — ja świadectw niczyich nie proszę i nie potrzebuję. Nie Feldman, jak się Micińskiemu zdawało, „stoi sam... bez oparcia się o jakąkolwiek partję“, ale ja, lecz chociaż przeto wydałem się przeciwnikom moim „niebronnym“ — „okna“ moje zbyt są wysoko, aby były... „łatwe do wybicia“.
Słowem jest wszystko — jak dotąd — w najzupełniejszym porządku. Co będzie dalej — i czy wogóle będzie, czas pokaże. Ja notuję tymczasem jeno te „walki homeryckie“, aby przypadkiem kwiat tak wonny kultury naszej literackiej
- ↑ Z rozdziału VI Konrada Wallenroda.