Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

konwenansem, za co niech będzie cześć i chwała boskiemu Diderotowi. Zresztą, moda nakazuje być filozofem.
— Zdaje się, że argument ostatni przekonywa najwięcej mądrą główkę mojej ślicznej kuzynki.
— A ciebie to dziwi, uszczypliwy kuzynku? Gdyby moda kazała chodzić na czworakach, chodziłabym na czworakach. Ale a propos czworaków! Dlaczego nie widziałam dziś jeszcze mojej małpeczki, Rozyno?
— Poszła na spacer z forysiem, proszę pani hrabiny.
— A pieski?
— Antoni karmi je właśnie czekoladą.
— Chcę je zobaczyć natychmiast po śniadaniu. Mimi nie miała wczoraj humoru, może się przejadła. Puf lizał ciągle łapkę, może go kto udepnął. Przepraszam cię, Gastonie. Mówimy o różnych rzeczach i wielu innych, wyjąwszy o tych, od których powinniśmy byli właściwie zacząć. Jesteś w Paryżu... Czy wolno zapytać, w jakim celu przybyłeś do naszego rozkosznego Babelu? Może mogę ci być w czemś użyteczną. Rozporządzaj moim czasem i moimi stosunkami, proszę.
— Jesteś równie dobrą, jak piękną, kuzynko — rzekł rotmistrz, całując hrabinę w obnażone ramię. — Przysłał mnie tu ojciec do króla z pokłonem, z hołdem. Nie bardzo było mi