Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/017

Ta strona została uwierzytelniona.

spieszno z tym hołdem, którego królowie żądają od nas, starej szlachty, bo nam, młodym, zesztywniał kark i grzbiet, zginąć się w pałąk w ukłonie dworskim nie lubimy, ale wiesz, że mój ojciec nie znosi oporu. Powiedział po żołniersku: Oto dwa tysiące dukatów; jutro wsiądziesz do dyliżansu, pojedziesz do Paryża, i pokłonisz się od siebie i ode mnie królowi, swojemu urodzonemu wodzowi, jak czynili twoi przodkowie. Przyznam ci się, kuzynko, że wolałbym iść w ogień, na kule i groty, niż w ten rój trutniów i szerszeni dworskich.
Hrabina roześmiała się.
— Poznaję Clarac’a — mówiła. — Zdawałoby się, że wam szychowa korona spadnie z głowy, gdy się pokłonicie królowi. Ale nie obawiaj się. Ludwik XVI jest tak dobrym, tak łatwym w stosunkach królem, tak uprzejmym gospodarzem zamku wersalskiego, iż najsztywniejsze karki wychodzą z jego domu bez gorzkiego uczucia poniżenia. Jutro weźmiesz moją karetę i pojedziesz do Wersalu; dam ci kilka słów do wielkiego szambelana, żebyś nie był narażony na protekcyonalne spojrzenia mniejszych piesków dworskich.
Ktoś stuknął lekko w uchylone drzwi i do pokoju wsunął się, zgięty w ukłonie, z bladym uśmiechem zdawkowej uprzejmości na starannie wygolonej twarzy, młody człowiek w czarnych, jedwabnych sukniach, w czarnych poń-