Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

— Doskonała obserwacya — potwierdził abbé — muszę ją puścić w obieg. Anglicy spoglądają na nas w istocie z wyżyn swojej swobody konstytucyjnej, jak na duże dzieci. Ale tym razem nie oni rej wodzili. Osią, dokoła której się wczoraj obracała konwersacya, był margrabia de la Fayette.
— La Fayette? Margrabia jest w Paryżu? Jakże on wygląda, ten sławny obrońca wolności amerykańskiej? Opowiadaj, kochany abbé.
— Bardzo przystojny, bardzo wymowny, bardzo wytworny. Iskry tryskają z jego oczu, kiedy mówi...
Ksiądz de Courcel nie miał czasu dokończyć charakterystyki Laffayette’a, bo do pokoju wszedł lekarz domowy zapytać o zdrowie hrabiny. Zaledwie doktór pożegnał swoją pacyentkę, znalazłszy ją „świeżą, olśniewającą blaskami zdrowia i urody“, zjawił się perfumiarz, zachwalający jakąś nadzwyczajną wodę, która miała przywrócić najstarszej twarzy „cerę pensyonarek klasztornych“. Jeszcze de Bar nie zdążyła obwąchać wszystkich buteleczek perfumiarza, kiedy ukazał się handlarz małp i papug. Stawił się także kolporter uliczny z książkami, broszurami, gazetami, zgłosiła się w końcu modystka z próbkami najnowszych jedwabiów.
Między jednym przekupniem a drugim