Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/032

Ta strona została skorygowana.

szła z lekkim szelestem wytwornej causerie ludzi dobrze wychowanych. Dorat i Collardeau, Collé i Crébilion, Mercier i Rétif de la Bretonne, margrabia de Condorcet i Bailly, baron Anacharsis Clootz i ksiądz de Barthélemy, filozofowie, uczeni, poeci i ekonomiści zabawiali się w błękitnym salonie pani de Beauharnais podminowywaniem gmachu pojęć, wyobrażeń, zwyczajów i obyczajów, na który złożyły się: praca twórcza i doświadczenie Francyi lat tysiąca.
Voltaire, Rousseau, Mably i Buffon nie ożywiali już błyskotliwemi teoryami i rakietami dowcipu konwersacyi w salonie pani de Beauharnais; odeszli oni po dokonanej pracy życia w światy inne, nie doczekawszy się, na swoje szczęście, wcielenia doktryn, w które wierzyli, jak w objawienie, zwiastujące szczęśliwość powszechną. Ale duch ich nie opuścił błękitnego salonu, był obecny na wszystkich zebraniach w gościnnym hotelu przy ulicy Tournon wymowniejszy, potężniejszy, z poza grobu.
Oto oderwał się od grupy, która otaczała kominek, czterdziestokilkoletni pan, którego blada twarz nosiła na sobie ślady bezsennych nocy. Jego głowa rasowa, przypominająca wyrazistym profilem i dużym, orlim nosem typowe głowy Burbonów, była szczególną mieszaniną dwóch charakterów. Wysokie, roz-