Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/034

Ta strona została skorygowana.

— Alboż to potrzeba nadzwyczajnych zdolności, by zrozumieć prawdy tak proste, tak naturalne, iż wchodzą same do każdego przeciętnego mózgu? Cała naszą mądrość można zamknąć w ramach kilku frazesów. Aż do pierwszej połowy bieżącego stulecia, przez długi szereg wieków, była ludzkość dzieckiem, chłopcem, młodzieniaszkiem, a że dziecku, chłopcu, młodzieniaszkowi potrzeba kierownika, któryby prowadził jego kroki niepewne, przeto ulegał człowiek powadze religii, Kościoła i monarchii, przeto wierzył i słuchał. Lata jednak dziecięce i chłopięce ludzkości skończyły się obecnie. Światło nauki ostatnich lat kilkudziesięciu rozproszyło ciemności zabobonów i przesądów, wylęgłych z fantazyi i z niejasnych przeczuć niemowlęcego mózgu. Homo sapiens dojrzał w blaskach wiedzy, dojrzawszy zaś, zmiarkował, że był dotąd igraszką w ręku despotycznych Mentorów, krępujących rozmyślnie, świadomie, w celach osobistych narzuconej mu władzy jego wolę i jego naturalne instynkty. Z chwilą, gdy małoletni, wodzony na pasku Kościoła i monarchii, stał się pełnoletnim, oświeconym, gdy poczuł swoje siły i zrozumiał swoje prawa, pragnie, żąda swobody myśli i czynu. Już nam kościół, monarchia i cały gmach pojęć, wyobrażeń i urządzeń, sklecony ich ręka nieudolną, nie są potrzebne.