Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/041

Ta strona została przepisana.

wypadki chwili i na losy aktorów dziejowych, nie mogły się na starość zadowolić pospolitem plotkowaniem towarzyskiem.
Zwykłe zrazu bawialnie zamieniły się wkrótce w ogniska nauki i literatury, w „biura inteligencyi“, w których buntowniczy, niespokojny duch czasu podniecony, ośmielony nadzwyczajnym rozkwitem wiedzy, królował, sypiąc dokoła siebie rakietami nowych idei, olśniewającemi iskrami fosforycznego światła.
Z tych rakiet i iskier miała buchnąć łuna pożaru, ale tej łuny nie przeczuwały filozofujące, krytykujące damy światowe. One bawiły się oryginalnemi ideami, wygłoszonemi lekko, dowcipnie przez lekkomyślne, dowcipne usta dobrze wychowanych, upudrowanych, wyżabotowanych uczonych i literatów, jak się ich matki i babki bawiły plotkami i intryfami dworskiemi. Z Voltaire’m drwiły między je dnem bon mot, a drugiem z chrześcijańwa, z tradycyi historycznej, z Rousseau’em krytykowały istniejący ustrój polityczny i społeczny, z Lamettriem, Holbachem, Helvetiusem, Condorcetem, Lalandem i Volney’em, marzyły o religii i państwie rozumu, który rzuci pod swoje stopy, zdepce wszystkie przesądy i zabobony nierozumnej przeszłości.
Wszystko to było takie nowe, zajmujące, niezwykłe. Jakże się nie bawić?
Inteligentne, oświecone damy światowe,