Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/066

Ta strona została przepisana.

sukien, płytkich, u najlepszego szewca paryskiego zrobionych trzewików i łagodną linią wykwintnych ruchów ludzi doskonale wychowanych, tresowanych od kołyski do życia światowego. Kto nie mógł się wylegitymować ze szlachetctwa od r. 1400, dla tego były pokoje królewskie zamknięte.
Rotmistrz szedł ku głównym drzwiom pałacu, nie wiedząc do kogo się udać po objaśnienia. Ale już go spostrzegł jeden z gwardzistów szlacheckich i zbliżywszy się do niego z kapeluszem w ręku, z uprzejmym ukłonem, zapytał, kogo szuka. Odebrawszy od niego list hrabiny de Bar do wielkiego szambelana, wprowadził go do pałacu i kazał mu czekać w sieni. Po kilku minutach wrócił, mówiąc:
— Pan wielki szambelan wyznaczył dla pana najlepsze miejsce w galeryi. Nie mamy ani chwili do stracenia, bo Najjaśniejszy Pan jest już gotów do wysłuchania mszy świętej. Proszę za mną.
W galeryi, prowadzącej z pokojów królewskich do kaplicy, czekał już długi szpaler pań i panów w tualetach dworskich.
Gwardzista poszeptał coś z jakimś starszym panem, który miał na sobie niebieską wstęgę orderową, ów pan wziął rotmistrza pod ramię i ustawił go przed drzwiami kaplicy, tak, że go król nie mógł ominąć.
— Proszę nie zmieniać miejsca, aby się pan