Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/119

Ta strona została przepisana.

Król i szlachcic rozebrali się z ciężkiej zbroi, zawiesili na kółku ciężki miecz i przebrali się w miękkie, jedwabne suknie, w atłasy, aksamity, batysty i koronki. Zamiast pełnić powinność władcy i rycerstwa, za którą ich naród płacił hojnie przywilejami, zabawiali się pracowitem próżniactwem towarzyskiem, stworzyli salon, szkołę wykwintnych obyczajów dla całego świata cywilizowanego.
Pracowite próżniactwo jest żarłoczne, potrzebuje dużo pieniędzy. Zbytek, zabawa i miłość, rozpusta, uciekają od pustej szkatuły.
Więc trwonił król dochody państwa, krwawicę rąk pracowitych, jego ministrowie wynajdywali takie podatki, iż robotnik i chłop upadali, załamywali się pod ich ciężarem, — i trwonił szlachcic dziedzictwo przodków, sprzedawał wieś po wsi, morgę po mordze, a kiedy mu zostały tylko stary zamek i przywileje feodalne, wówczas szedł do Wersalu, by wycieraniem przedpokojów dygnitarzów koronnych, płaszczeniem się przed metresami królewskiemi, schlebianiem starszym dworakom, wyżebrać jakąś pensyę, jakieś beneficyum, jakąś synekurę dworską; albo, jeżeli nie chciał, nie lubił uginać karku i grzbietu, żenił się z córką zbogaconego poborcy, bankiera, kupca i bawił się dalej kosztem próżnego, ambitnego parweniusza.
Najlepsi z pomiędzy szlachty podupadłej