Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/120

Ta strona została przepisana.

służyli w wojsku jako oficerowie, zadowalając się skąpą pensyjką, lub siedzieli na wsi na resztkach ojcowizny i klepali biedę razem z chłopem;.
Próchniała, więdła korona królewskiego dębu Burbonów, a z nią razem próchniał, wiądł gmach pojęć, wyobrażeń, wierzeń porządku społecznego, stworzony, zbudowany przez nią.
Na skrzydłach wichrów morskich przyleciał z Anglii do Francyi duch krytycyzmu Hobbesów, Locke’ów, siadł na szczycie tego gmachu, zaczął się mu przypatrywać ze wszystkich stron i rozśmiał się dyabelskim śmiechem Voltaire’a: stare pudło, stare pudło! Zjadliwy, drwiący, cyniczny śmiech zabawił oświeconą Francyę i szedł od salonu do salonu, od zamku do zamku, od miasta do miasta. Wszędzie, gdzie się zebrała gromadka ludzi dobrze wychowanych, powierzchownie wykształconych, bawiono się, śmiano się razem z Voltaire’m: Kościół — stare pudło, tradycya historyczna — stare pudło! Bo tym wytwornisiom światowym, hołdującym wolnej miłości i sybarytyzmowi, zawadzało chrześcijaństwo, oparte na pogardzie dóbr i rozkoszy tej ziemi. Przeto powitali z radością cyniczny śmiech, który ich rozgrzeszał z grzechów lekkomyślności, lenistwa i rozpusty.
Myśl ludzka, wyzwoliwszy się raz z pod kontroli religii i tradycyi, toczy się z góry na