Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/161

Ta strona została przepisana.

jednolitą, szanowaną w całym świecie cywilizowanym, zaczyna się istniejąca forma rządu chwiać. Wiemy wszyscy, że następcy Ludwika XIV nie stali na wyżynach władców wielkiego państwa, że zgnuśnieli w samolubnem, pysznem używaniu życia, a razem z nimi, z naszymi wodzami, zgnuśnieliśmy my, szlachta. Królowie i rycerze zmienili się w wytwornych światowców. Powtarzają nam to uczeni i literaci ostatnich lat czterdziestu tak usilnie, tak często, iż umiemy ten słuszny zarzut na pamięć.
Mówił spokojnie, bez podkreślania głosem i gestem słów jaskrawych, bez sztuki retorycznej, ale wyraźnie i płynnie. Kiedy ustal na chwilę i rozejrzał się dokoła, spotkał się z zachęcającem spojrzeniem panny de Laval: Mów dalej!
Mówił dalej:
— Kto nie pracuje dla dobra powszechnego, ten nie ma prawa do stanowiska przodującego. Przestawszy być tarczą i mieczem narodu, my, szlachta, straciliśmy prawo do wyjątkowych przywilejów. Zmienione warunki domagają się słusznie zdjęcia z wielkich mas upośledzonych w istniejącym porządku Francuzów nieznośnego jarzma absolutnej monarchii i przywilejów feodalnych. Król nie powinien być władcą, nieograniczonym przez prawo, bo okazało się, że zrujnuje kraj bez-