Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/164

Ta strona została przepisana.

nemu oku nie uszła nić sympatyczna, jaka łączyła posażną pannę z synem bogatego marszałka, bryznął jadowitym szeptem na domniemanego, niebezpiecznego rywala.
— Wstecznik! — syknął.
A rotmistrz mówił jeszcze:
W chwilach, kiedy istniejący porządek zaczyna się chwiać, jak stare drzewo, targane skrzydłem wichrów, w powszechnym zamęcie pojęć, wyobrażeń, zwyczajów i obyczajów, zgłaszają się ze wszystkich stron różni lekarze cierpień społecznych z receptami fantastycznemi, a każdemu z nich zdaje się, że on jeden posiada tajemnicę uleczenia tych cierpień. Lekkomyślnie zburzył Voltaire powagę tradycyi historycznej i chrześcijaństwa, dwóch filarów naszej kultury narodowej, których reformatorowi nie wolno ruszyć, jeśli nie chce, aby jego nowe dzieło runęło; bez rozumu skazali nasi rozumni encyklopedyści religię, Boga na śmierć, zabierając człowiekowi jedyną pociechę w bólu i nieszczęściu; z nienawiścią rozgoryczonego dziwaka, który nic umiał sobie znaleźć miejsca w świecie cywilizowanym, rzucił się Rousseau na cywilizacyę, przeciwstawiając jej naturę. Tylko ktoś, co nie ma wyobrażenia o psychologii człowieka może wskazywać jako wzór do naśladowania człowieka pierwotnego. Nawet człowiek; cywilizowany, spuszczony z łańcucha religii, prawa,