Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/193

Ta strona została przepisana.

z opieczętowanych paczek. Kiedy się hrabia ukazał, powitali go lekkiem powitaniem głowy i przyjaznym uśmiechem, jak się wita dobrego znajomego, z którym się nie robi ceremonii.
— Jest dla pana korespondencya z Niemiec, zdaje się, od samego Weishaupta — odezwał się jeden z panów.
Hrabia zdjął futro, usiadł przy stoliku, zarzuconym papierami, i zakopał się w całej górze listów. Czytał uważnie.
— Czego chcą od nas loże niemieckie, Mirabeau? — odezwał się po dłuższem milczeniu szczupły, średniego wzrostu pan z głową młodzieniaszka.
Hrabia Honoryusz Mirabeau, który miał wkrótce zabłysnąć na horyzoncie Francyi jaskrawym meteorem i przypomnieć światu cywilizowanemu słynnych trybunów starego Rzymu, odparł, nie podnosząc głowy od papierów, głosem puzonu:
— Loże niemieckie niecierpliwią się. Pracujemy, według nich, za wolno. Przypominają nam postanowienie jeneralnego konwentu filaletów z r. 1785-go.
— Trzebaby w istocie przyspieszyć rewolucyę — rzekł Adryan Duport, radca parlamentu paryskiego, ów pan z głową młodzieniaszka.
Poczekajmy na Stany Generalne.