co służy jej celom. Wszystko inne należy nazwać przesądem tchórzów[1].
— Zgadzam się bez zastrzeżeń na wszystko, co mówi Mirabeau — odezwał się Lameth — pozwałam sobie jednak zwrócić uwagę na jednę okoliczność, o której nasz przyjaciel zapomniał. Cóż zrobimy, gdy nasze zamiary znajdą opór w większości narodu?
— O, większość narodu, to gromada baranów, którą pasterz prowadzi za pomocą psa i bata — zawołał Duport. — Leniwą, tchórzliwą, samolubną większość trzeba zmusić do szczęścia, do wolności. Gdy się przekona, że wygrała na rewolucyi, przyjdzie sama lizać rękę swoich dobrodziejów.
— Nie mam nic przeciwko psu i batowi, lecz któż będzie naszym psem i batem? — pyłu! Lameth.
Po nieruchomej, bladej twarzy Duporta przebiegły błyski myśli ponurych. Przebiegły szybko i zgasły w ściągniętych groźnie brwiach i w twardych oczach.
Nie odrazu odpowiedział. Potem mówił u wolno, cedząc wyraz po wyrazie:
Nauczyły mnie studya nad rewolucyami starych i nowych czasów, iż istnieje tylko siła, która rzuca wszystkich do stóp rewolucyi i prowadzi, kiełzna ją samą.
- ↑ Zasady rewolucyonistów francuskich, odkryte w pamiętnikach Marmontela.