Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/204

Ta strona została przepisana.

odurzywszy, szaleje. Radzi Duport steroryzować obojętnych lub nieprzychylnych rewolucyi postrachem, ale jakiż teror znajdzie na ciemnych, dzikich, oszalałych swobodą i bezkarnością wykonawców swojej rady, gdyby im przyszło na myśl zagarnąć dla siebie owoce wywrotu?
— Mirabeau zabawia się w Kassandrę, widzi strachy — zauważył Lameth z przekąsem.
— Mirabeau widzi tylko prawdziwego człowieka — odpowiedział Mirabeau głosem podniesionym, który dudnił, jak grzmot — prawdziwą kanalię, rozzuchwaloną w anarchii, pijaną zapachem dymiącej krwi, a nie widzi w tej chwili środka powstrzymania tej kanalii w szalonym rozpędzie budzenia.
— Ale my go widzimy — wtrącił Duport.
— Gdzie, jaki?
— Przygotujemy sobie takich wykonawców, którzy posuną się tylko do wskazanej przez nas granicy.
— W jaki sposób chcecie sobie panowie przygotować owych posłusznych wykonawców rewolucyi? — pytał Mirabeau.
— Ucząc ich cnoty obywatelskiej, karności, poszanowania władzy, prawda.
— Burząc powagę władzy, prawa? Bo od tego musi zacząć każda rewolucya.
— Na miejscu władzy zdruzgotanej stanie władza nowa, silniejsza, oparta na woli narodu.