Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/206

Ta strona została przepisana.

filozofa. I dlatego radzę zaczekać do otwarcia Stanów Generalnych. Może nam pomoc motłochu nie będzie potrzebna, może rząd, usłyszawszy z trybuny sejmowej potężny głos ducha czasu, nie będzie się opierał, może wypadki tak się ułożą, iż obędzie się bez teroryzmu i pomocy kanalii. Na niebezpieczne eksperymenty będzie zawsze czas. To rzekłszy, mam honor powiedzieć panom dobranoc, bo spieszę się do mojej rozkosznej, sentymentalnookiej Coulonki, której słodki świergot miłosny działa na mnie, jak opium. Zapominam w jej objęciach o podłości życia.
Cyniczny uśmiech satyra zeszpecił szpetne, zmysłowe usta Mirabeau’a, kiedy opuszczaj tajny komitet „zjednoczonych przyjaciół“.
— Niepoprawny rozpustnik — rzekł Duport.
— Trzeba mu przyznać, że ma dobry gust — zauważył Lameth, — tancereczka warta buzi. Dziw, że się taka wiotka, śliczna dziewczyna mogła rozkochać w takim brzydkim słoniu.
Rozwiązłe życie zaczyna oddziaływać niekorzystnie na mózg Mirabeau’a — mówił Duport. — Naplótł nam dziś takich bredni, iż gdybym nie znał jego szczerych przekonań rewolucyjnych, miałbym prawo posądzić go o zamiary zdradzieckie. Może nastroił go pesymistycznie jaki natrętny, niegrzeczny wierzyciel.