Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/210

Ta strona została przepisana.

Lubił on w istocie uciechy Wenery, Bachusa i stołu, ale któż ich nie lubił w stuleciu ośmnastem? Był ateuszem, materyalistą, wywrotowcem, ale który oświeceńszy młody szlachcic owego czasu nie przesiąkł ideami filozofów i rewolucyi? Wszyscy używali życia i bawili się w krytyków społecznych, w reformatorów. Ascetów, męczenników religijnych i cnotliwych idealistów nie wydały doktryny encyklopedystów i dyabelski śmiech Voltaire’a.
Mirabeau czuł głęboką krzywdę, wyrządzoną mu przez los, rodzinę i życie. Jak stary, chory pies, wypędzony za bramę rodzinnego podwórza, musiał się poniewierać w pośród obcych, jak najnędzniejszy wyrobnik musiał walczyć o byt, on — Mirabeau, możnego domu najzdolniejszy przedstawiciel. Nikt z pomiędzy tych, co obrzucali go błotem, nie sięgał głową do jego kolan. W wielkiej gromadzie teoretycznych wywrotowców rozumiał on jeden ducha rewolucyi, znał człowieka i zdawał sobie sprawę z trudnej sztuki rządzenia ludźmi. Jego jednego nie obałamuciły optymistyczne nadzieje doktrynerów. Białego wróbla prześladowały; skubały szare wróble, nienawidząc go za to, że wyróżniał się w świegocącym tłumie.
Despotyzm ojca i despotyzm więzienia nauczyły go nienawiści do wszelkiego despotyzmu wogóle. Prześladowania, poniewierka,