Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/216

Ta strona została przepisana.
XI.

Błyskało się nad Francyą....
Od wschodu do zachodu, od północy, do krańców prowincyi południowych przebiegały na zachmurzonym, horyzoncie królestwa Bourbonów węże fosforyczne, zbliżającej się burzy zwiastuny złowróżebne. Przebiegały, prójąc ciemności blaskiem jaskrawymi, a tam, gdzie zaświeciły na mgnienie oka, na sekundę, odsłaniały obraz zniszczenia... pożary, ruiny. Paliły się zamki szlacheckie, waliły się plebanie księży, słupy dymu, przepojonego płomieniami,, szły ku niebu, rozgniewanego ludu świadectwa wymowne.
Agitacya tajnych stowarzyszeń masońskich i rewolucyonistów paryskich wydała już owoce. Chłop, obałamucony kłamstwami wichrzycielów, wcielał po swojemu „wolność i rozkaz dobrego króla“.. Pomagały mu szumowiny całej Francyi.
Ze wszystkich nor i dziur, z kryjówek leśnych i górskich, z zaułków przedmieść miej-