Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/229

Ta strona została przepisana.

— Jaką karę przeznacza dla tego zdrajcy wasza wysoka sprawiedliwość?
— Spalić go, spalić!
Znoszą dzieci odłamki drzewa, szmaty, skrawki, strzępy papieru, wiechcie słomy. Stos gotów.
— Na stos zdrajcę!
Już przykładała jakaś kobieta do stosu płonące łuczywo, kiedy ktoś zawołał!
— Rabaciarz niech wyspowiada zdrajcę przed śmiercią.
Właśnie przechodził tędy ksiądz de Courcel i ujrzał zbiegowisko, przystanął.
Ogromnie podobał się tłumowi pomysł wyspowiadania manekina. Aż rżał z wielkiej uciechy.
— Niech zdrajca wie, że naród umie być wspaniałomyślnym.
Jeszcze się ksiądz de Courcel nie miał czasu domyślić, o co idzie, kiedy go kilka żylastych ramion pochwyciło i niosło wśród śmiechu do manekina.
— Spowiadaj, klecho, to twój obowiązek, szafarzu miłosierdzia Bożego!
Ksiądz zrozumiał śmieszność swego położenia i rozpustę fantazyi ludowej. Spojrzał na prawo, na lewo... Nigdzie nie było widać policyi, wojska, a dokoła niego kołysał się motłoch, jak fala wzburzona. Nie wydostanie się z tych ramion żylastych, sponiewierają go, rozszar-