Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/244

Ta strona została przepisana.

Poznała go. Gaston de Clarac, podawszy się do dymisyi, jako oficer w czynnej służbie, szedł do kościoła św. Ludwika, wybrany do Stanów przez szlachtę nadloteńską. Nie widziała go od owej smutnej chwili, kiedy rozpędził w Castelmoron jej chłopów siłą. Teraz nie będą już wydziedziczeni niepokoili posiadających. Stany Generalne wynagrodzą wszystkie krzywdy, otrą wszystkie łzy, utulą wszystkie żale, i ubogi przestanie być bogatemu wilkiem...
— Gastonowi dobrze w stroju świeckim — odezwała się pani de Bar, stojąc obok panny de Laval.
Hrabianka milczała, zarumieniwszy się lekko. Wicehrabia odcinał się w istocie rasową urodą nawet od swojego tła wytwornego.
Przeszła szlachta, przeszło duchowieństwo, zbliżał się król z braćmi, hrabiami d’Artois i Prowancyi, z ministrami i dworem.
— Niech żyje król!...
Burza okrzyków witała Ludwika XVI, dziękując mu za zwołanie Stanów Generalnych. I on był wzruszony; kochał swój naród, życzył mu dobrze, pragnął jego szczęścia.
Ale oto ukazała się królowa. Była taka piękna, tak życzliwemi oczyma spoglądała dokoła, iż i ją powita niewątpliwie naród okrzykiem radosnym.