Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/260

Ta strona została przepisana.

— A on? — zapytała, zrównawszy się z jego karetą.
— Jak mówiłem, mała nauczka, lekkie pchnięcie w ramię, wszystkiego tydzień kuracyi — odpowiedział Gaston.
— Opowiesz mi resztę przy obiedzie. Czekam cię przed czwartą. Będzie także panna Zofia.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.