Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/024

Ta strona została przepisana.

zaspakajania tęsknot i pożądliwości ludzkich. Jakże nie miał uwierzyć fantastycznym doktrynerom, którzy obiecywali wszystkim, ludziom szczęście niezmącone i pozwalali człowiekowi nasycać bez ograniczeń, bez hamulca religii wszystkie apetyty?
— Muszę się wsławić, aby wyjść z tej upokarzającej nędzy i zdobyć Lucyllę!
W chwili, kiedy to postanowił, ukazała się na balkonie narożnego domu drobna, szczupła blondynka w niebieskiej, gazowej sukni, wyciętej pod szyją. Gęste pukle jasnych, nieupudrowanych włosów, otaczały jej ładną twarz ramką puszystą.
Desmoulins przywarł głowę do futryny okna i posłał na dół, na balkon, spojrzenie zachwycone.
— Lucylla! — szepnął, przyciskając rękę do bijącego serca.
Z dołu szły ku niemu, do jego facyatki pocałunki, rzucane drobną, białą ręką.
Bo śliczna, posażna panna Duplessis odpłacała wzajemnością brzydkiemu, ubogiemu adwokatowi. Kochała go i ona może dlatego, że on pierwszy mówił jej, młodziuchnej dzieweczce, o miłości, że zaspokoił jej tęsknotę miłości, a kochała go tem więcej, że zakaz praktycznego ojca stał między nią a nim. Człowiek pożąda zawsze najgoręcej owoców zakazanych.
Długo rozmawiali z sobą zakochani oczami,