Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/035

Ta strona została przepisana.

Oglądał się za fiakrem, aby się uwolnić od zuchwałej galeryi, kiedy spostrzegł nadjeżdżający powóz pani de Bar. Skinął na woźnicę.
— Zatrzymaj się!
Z okna powozu wychyliła się głowa hrabiny.
— Gaston! — zawołała przerażona, ujrzawszy krew, spływającą z czoła kuzyna — upadłeś?
— Naród mnie pobił i cisnął w rynsztok.
— Jaki naród?
— Ten tam! — wicehrabia wskazał „Palais Royal“. — Nasz przyszły pan. Dał mi poglądową lekcyę wolności i równości ludowej.
— Jacy źle wychowani...
— Bardzo źle wychowana jest wolność narodu — zaśmiał się Gaston — nie wyszlifowała się w salonach. Opowiem ci wszystko w powozie.