Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/038

Ta strona została przepisana.

kość niezgody między wybrańców narodu. Zdemaskował ją później Chamfort, kiedy się przyznał, że „nie podatki“, nie „lettres de cachet“ i wszystkie i wszelkie inne nadużycia władzy, nie zdzierstwa intendentów i rujnująca przewlekłość sprawiedliwości gniewały najwięcej naród, więcej bowiem od tego wszystkiego nienawidził on przesądów szlachty, czego dowodem, że właśnie ci, którzy zazdrościli jej tradycyi historycznych, — burżoazya i literaci, podburzyli przeciwko niej lud miejski i wiejski“.
Naród czekał z bijącem sercem na robotę prawodawczą sejmu, wyciągał ręce do Stanów Generalnych: ratuj nieszczęśliwych, postaraj się o chleb dla głodnych, zdejm z ubogich okrutny ciężar nadmiernych podatków! a Stany Generalne stały w miejscu z uporem kozła, trwoniąc podaremnie drogi czas, tydzień, dwa, trzy, miesiące.
Poszło o drobnostkę, o formalność, o sprawdzenie pełnomocnictw poselskich. Zwyczaj i wola króla żądały, żeby każdy stan sprawdzał pełnomocnictwa w pośród siebie, w swojem kole, duma zaś stanu trzeciego, nie uznając różnicy stanów, domagała się wspólnej kontroli.
Gdyby nie naganka na „zgniłych, śmierdzących arystokratów“, rozchodząca się po Paryżu, z „Palais Royal“ po całej Francyi,