Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/044

Ta strona została przepisana.

— Tak sobie od ręki w kilka tygodni? — zauważył lord Chesterfield, uśmiechając się po swojemu kącikami ust. — Nawet nasz Pit nie potrafiłby przebudować państwa w przeciągu miesiąca.
— Bo wy, wolnomyślący Anglicy, potrzebujecie do wszystkiego sto razy więcej czasu od nas.
Nawet pokojówka pani de Tessé nie pozwoliłaby sobie jeszcze temu dwa miesiące być tak niegrzeczną dla cudzoziemca.
Lord Chesterfield milczał. A hrabina perorowała podniósłszy się w zapale oratorskim z fotelu.
— Cóż to tak wielkiego konstytucya? Zdawałoby się, że potrzeba do tego rozumów Solona i Lykurga. Zaraz państwu pokażę, jak się buduje konstytucyę.
I zaczęła budować konstytucyę, sypiąc do jednego worka różne, najsprzeczniejsze z sobą teorye umarłych i żyjących doktrynerów.
— Tego Maury’ego powinien ktoś nauczyć rozumu. On głównie, ten synek szewiecki, bruździ.
— Ksiądz, obłudnik, kłamca z profesyi — odezwał się kawaler de Craon, wyleczony już z rany, otrzymanej w pojedynku. — Nie rozumiem, dlaczego naród wybrał do Stanów tylu klechów. Ci ludzie ubierają się jedynie dla pełnej miski, dla wygodnego bytu, w su-