Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/074

Ta strona została przepisana.

— Czego oni chcą od! nas, za co oni nas tak nienawidzą — odezwała się panna de Laval przygaszonym głosem smutku.
— Chcą zająć nasze miejsce: ôtez-vous, que nous nous y mettions; nienawidzą nas za to, że rozkazywaliśmy im przez szereg wieków, że musieli nam ustępować z drogi, że mamy na grzbiecie lepszą suknię od nich, a na stole pełniejszą, smaczniejszą miskę. Teraz chcą oni używać życia — odpowiedział Gaston. — Tak wygląda człowiek, panno Zofio.
Panna de Laval wsunęła się w głąb karety. Pod jej drgającemi powiekami, na rzęsach sperliła się duża łza i spłynęła wolno ku drżącym ustom. Łza ta wytrysnęła ze smutnego serca entuzyastki wolności, opłakujące! zgon ładnych, młodych złudzeń.
Była to łza bardzo, bardzo gorzka.