Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/077

Ta strona została przepisana.

Dumnego i gwałtownego rodu potomek, szpetny i pyszny, jak szatan, postanowił w tej chwili burzliwej postawić życie swoje, przyszłość swoją, sławę swoją na jedną kartę. Uda-li się gra niebezpieczna — wówczas spadnie laur pierwszego reformatora Francyi na jego imię; przegra-li stawkę niezwykłą — wówczas nie straci nic, bo nie ma nic do stracenia, on, proletaryusz arystokratyczny, szlachcic bezdomny, rycerz bez zamku, syn, brat, mąż, bez ojca, bez rodzeństwa, bez żony i dziecka.
Odtrącili go wszyscy, których miał prawo nazywać swoimi. Teraz pokaże tym szarym, pospolitym wróblom, kogo lekceważyli, sponiewierali. Może runąć, ale jego głos zabrzmi tak potężnie, iż usłyszy go cała Francya i przyciasną mu miliony wydziedziczonych feodalnej przeszłości. Teraz zemści się za wszystkie doznane krzywdy, za samotną młodość, przesmuconą w więzieniach, za bolesne lata dojrzałe, obłocone nędzą. Szlachcic powali szlachtę, rycerz feodalny zburzy twierdzę feodalizmu — nowego porządku śmiały budowniczy. Blask sławy przysłoni promienną aureolą jego szpetotę i nasyci jego niezadowolone dotąd ambicye uwielbieniem narodu.
Mirabeau obrzucił wzrokiem pogardliwym gromadę posłów. Już drugi miesiąc zmagają się z przeszłością, a żaden z nich nie