Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/083

Ta strona została przepisana.

przedstawicielów stanu trzeciego czyn polityczny wielkiej doniosłości, wydobywając na wierzch ich najtajniejsze myśli i marzenia i wskazując im środek do wcielenia tych marzeń.
Zrzucić szlachtę i duchowieństwo z piedestału, jaki im przeszłość zbudowała, i zająć ich miejsce, pragnął grąco stan trzeci. Po to przybył do Wersalu. Ale i król, pierwszy szlachcic Francyi, należał do stanów uprzywilejowanych, był ich przywilejów najplastyczniejszem wyobrażeniem, a zgodzi-ż się Ludwik XVI na zburzenie najwierniejszych filarów tronu? Jeszcze posiadał on potężne środki obrany: powagę tradycyi lat ośmiuset, urok władzy, miłość ludu i wojsko. Aż do korony zresztą nie ośmieliła się sięgnąć ambicya mieszczan Stanów Generalnych. Nie było między nimi dotąd republikanów, nikomu z nich nie przyszło na myśl targnąć się na koronę św. Ludwika; byli wszyscy monarchistami. Chcieli tylko konstytucyi, któraby dopuściła stan trzeci do rządów, odsuwając od nich stany uprzywilejowane.
Środek wskazany przez Mirabeau’a druzgotał znaczenie historyczne stanów uprzywilejowanych, wsuwając na ich miejsce stan trzeci, równocześnie jednak obrażał króla, pomiatał jego wolą. Przeto milczeli posłowie, zdumieni śmiałością swojego trybuna. Gdyby