burza rozpętanych wichrów, a on, „hrabia huragan“, pławił się w tej burzy z rozkoszą, jak się orzeł pławi w potokach żarów słoneczny cłu, i czerpał z jej łoskotu podnietę, siłę do gwałtownego czynu.
— Sieyès — rzekł do księdza, który stał obok niego na trybunie, dygocący cały ze wzruszenia — przygotuj pan dokument; to stado baranów nie wytrzyma już długo... Takie podniecenie wyczerpuje najsilniejszych.
Niezwykłe podniecenie wyczerpało w istocie siły kłócących się posłów. Zmęczyli się... wrzawa opadała powoli... cisza wracała...
Na tę chwilę znużenia czekał Mirabeau.
— Ksiądz Sieyès prosi o głos — zawołał.
Teraz rozbrzmiał w ciszy ostry, syczący, głos księdza, przebranego.w suknie mieszczańskie.
— Stan trzeci przyszedł do przekonania, że składa się z przedstawicielów, wybranych przez dziewięćdziesiąt sześć setnych części narodu — czytał Sieyès. Tak znakomita większość nie może zostać bezczynną z powodu nieobecności wybrańców kilku okręgów lub kilku klas społecznych, zwłaszcza w chwili tak groźnej, tak naglącej do szybkiego działania, jak obecna. Zważywszy to, oświadczamy, iż dzieło odrodzenia powinno się rozpocząć niezwłocznie przez obecnych tu przedstawicielów narodu francuskiego bez względu
Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/087
Ta strona została przepisana.