Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/092

Ta strona została przepisana.
V.

W chwili kiedy się stan trzeci ogłaszał samowolnie, bez wiedzy króla, Zgromadzeniem Narodowem, Ludwik XVI spał snem uczciwego, dobrego człowieka, którego snu nie płoszy pamięć cudzej krzywdy, nie straszy trwoga przed zemstą zasłużoną.
Bo czegóż miał się obawiać? Nie on, oszczędny, „jak mieszczuch“, grający w karty najwyżej po talarze, żałujący sobie na nową suknię, wypróżnił skarb Francyi, nie on, pobożny katolik, wierny, czystych obyczajów mąż, troskliwy, rodzinie swojej całem sercem oddany ojciec zatruł duszę Francyi przykładem bezbożności i rozpusty, nie on, sprawiedliwy, litościwy władca, korzystający zawsze chętnie, z radością przysługującego koronie prawa łaski, dostarczał katom krwawej roboty, zaludniał bastylie i więzienia.
Czegóż miał się obawiać? Którzy zawinili, królowie, jego poprzednicy, ministrowie, metresy, dworacy, uczeni, literaci, filozofowie, próchnieli już prawie wszyscy w grobie, uwol-