Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/093

Ta strona została przepisana.

nieni przez śmierć, od odpowiedzialności za skutki swoich grzesznych czynów i gorszących, rozkładających doktryn.
On kochał swój naród, życzył mu jak najlepiej, myślał o jego szczęściu, nie opierał się potrzebom, prądom nowych czasów, uznając w pewnej mierze ich konieczność. Turgota, Malesherbes’a, znanych, „filozofów“, przywołał do swojego boku, do rady koronnej, Neckerowi, bankierowi, protestantowi, którego parweniuszowskiej arogancyi nie lubił, powierzył zarząd skarbu, ulegając opinii publicznej, oszczędności w wydatkach dworskich, obmyślone przez pana de Saint-Germain i Neckera, przyjął, zatwierdził, zamknięte parlamenty otworzył, Stany Generalne zwołał, zgodził się na podwojenie liczby posłów stanu trzeciego robił dotąd wszystko, czego się duch czasu od niego domagał.
Był tak skromny, iż męczył go wspaniały ceremoniał dworu francuskiego, iż nużyło go to ubóstwienie w osobie króla władzy świeckiej, iż onieśmielał go rój trutniów, wlokących się za nim błyskotliwym ogonem. Był lak ludzki, przystępny, z żebrakiem, jak równy z równym.
Jakżeż taki dobry, taki ludzki król nie miał spać pokrzepiającym snem człowieka, który spełnia uczciwie, co do niego należy? On kochał Francuzów — Francya kochała