tygodnie[1], przyjęły go podziemia starodawnej bazyliki Saint-Deniskiej. Spoczął na zawsze obok przodków swoich, ostatni dziedzic tronu burbońskiego, któremu Francya nie odmówiła miejsca w grobach królów. Zgasł w samą porę, w chwili, kiedy się jego dziedzictwo zaczęło rozsypywać w gruzy. Mirabeau i Sieyès, tego dziedzictwa burzyciele, wysłani przez stan trzeci, żegnali w imieniu przedstawicielów narodu zwłoki następcy tronu. Okrutnie złośliwymi satyrykiem bywa często historya.
Królowa wpatrywała się bez lęku w twór swojej smutnej wyobraźni. Miłowała to dziecię pierworodne, tego cichego, chorego chłopczyka, którego złość ludzka znieważyła już w kołysce, bękartem go zowiąc.
— Odszedłeś w krainy, w których namiętności ludzkie tracą swoją moc. Nikt cię już nie znieważy...
Gorące łzy spływały po twarzy królowej. Ona znała zabójczy jad oszczerstwa, doświadczywszy jego skutków na sobie.
Prześliczną, szesnastoletnią dzieweczką przybyła z Wiednia do Paryża. Rozsiewała dokoła siebie życzliwe uśmiechy, dobre słowa, przyjazne spojrzenia i w zamian za tę szczerą uprzejmość zbierała wonne kwiaty uwielbienia. Francya kochała uroczą następczynię
- ↑ Dnia 9 czerwca 1789 r.