Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/103

Ta strona została przepisana.

— Proszę wejść!
Głosem stłumionym, zbliżywszy się do łóżka, zdała hrabianka królowej sprawę z przebiegu rozpraw stanu trzeciego. Ona, czujna i przebiegła, miała pomiędzy woźnymi sejmu szpiegów, wiedziała zawsze pierwsza o wszystkiem. Spodziewając się już od samego rana jakiegoś szalonego postanowienia przedstawicielów gmin, czuwała, nie zmrużywszy oka, a dowiedziawszy się o zamachu na powagę korony, przybiegła, aby ostrzedz królowę.
Marya-Antonina słuchała w milczeniu. Urodzona władczyni zrozumiała odrazu wielką doniosłość postanowienia stanu trzeciego.
— Zuchwali! — syknęła przez zaciśnięte zęby. — Gdybym ja była królem, obrzydziłabym im śmieszne apetyty. Przywilejów korony zachciewa się mieszczuchom! Stracili rozum.
— Trzeba przygotować króla — mówiła hrabianka.
— Trzeba go wywieść na kilka dni z Wersalu, aby go usunąć z pod wpływu tak zwanych filozofów, na których i na dworze nie zbywa. Dziękuję ci, moja dobra Dyano, za czujność i życzliwość. Polignacowie wiedzą, że umiem być wdzięczną.
Polignacowie wiedzieli, że królowa umie wynagradzać swoich przyjaciół. Jej to łaska wydobyła ich z ciemności ubóstwa i posta-