Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/110

Ta strona została przepisana.

— Jeżeli hrabiankę Dyanę jej donosiciele dobrze objaśnili, stał się nocy dzisiejszej w istocie fakt, który przysporzy mi trochę kłopotu — odezwał się po dłuższym namyśle głosem spokojnymi
Tak zdumiona była Marya Antonina bezwrażliwością małżonka, iż cofnęła się o cały krok w tył, jak przed niespodziewanem zjawiskiem.
Każdy inny król, w którego żyłach płynęłaby dumna krew urodzonego władcy, nie znoszącego zamachu na swoją powagę, byłby się rzucił do zranionego lwa podobny, byłby uchwycił instynktowym odruchem potężnej ręki głowicę miecza. Jeszcze rozpustny Ludwik XV-ty nie byłby zniósł takiej zniewagi. A Ludwik XVI mówił ze spokojem obojętności tylko o „kłopocie“, jaki mu wyraźny zamach na jego godność królewską przysporzy.
Nie, ten dobry, słaby człowiek nie urodził się władcą...
— Czy wasza królewska mość nie rozumie, że jeżeli korona nie ukróci natychmiast zuchwalstwa stanu trzeciego, to korona stanie się jutro, pojutrze błyskotką bez żadnej wartości? — rzekła Marya-Antonina. — Władza, która nie umie karać buntowników, przestaje być władzą.
— Samowolne postanowienie stanu trzeciego psuje w istocie plan działania, jaki usta-