Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/116

Ta strona została przepisana.

Jego twarz zmierzchła.
— Moja laska królewska zdjęła z grzesznej szyi tego awanturnika topór kata, ocaliła mu życie i pozwoliła mu wrócić do Francyi — mówił głosem smutnym.
— Ładnie płaci ten przeniewierczy szlachcic królowi za jego laski. Już czas, aby się dobroć waszej królewskiej mości nauczyła pattrzeić krytyczniej na ludzi, w chwilach bowiem burzliwych nie dobroć i pobłażliwość zwyciężają, lecz rozum, szybka stanowczość i siła.
Rzekłszy to, opuściła Marya-Antonina warsztat ślusarski małżonka.
A król stał bez ruchu z rekami opuszczonemi. Bolała go niewdzięczność Mirabeau’a.
— Ocaliłem mu życie, a on...
Pilnik i listewka stalowa wysunęły się z jego palców, padając z brzękiem na kamienną posadkę.
Ludwik XVI drgnął. Było mu, jak gdyby ostre, zimne żelazo dotknęło jego ciepłego serca.