Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/143

Ta strona została przepisana.

Straszliwe; toi były; dowcipy i straszliwa była ta wesołość. Sączyła z nich krew.
Dobrze urodzeni, dobrze wychowani „filozofowie“, upojeni winem i ambrozyą różowych nadziei, bawili się w salonach pani Saint-Romain z humorem studencików, nie przypuszczając, że w ogrodzie, na murawie, barwią się po swojemu ich przyszli sędziowie i kaci, że obok nich siedzi, pije, swywoli z nimi razem jedna z najokrutniejszych bachantek rewolucyi.
Anna Tewragne z Marcourt, w półświatku paryskimi znana pod firmą Théroigne de Méricourt, nie włożyła na siebie podaremnie amazonki i mówiła nie dla żartu o buławie wojska niewieściego.
Pijąc, swywoląc z arystokratami, ostrzyła już na nich pikę i szablę.