Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/148

Ta strona została przepisana.

stwo mieszczańskie“ z taka gwałtownością, że salwował się przerażony ucieczką. Wieczorem opowiadał w apartamentach królowej z dobrotliwym humorem: Gdybym nie był drapnął, byłby mnie Coigniy był obił — i przywrócił księciu odjętą pensyę.
Biedny Ludwik XVI!
Nie był żołnierzem i władcą, nie umiał bić i rozkazywać, a los kazał mu panować w chwili, kiedy trzeba było po żołniersku bić i po królewsku rozkazywać.
Wzdłuż i wszerz przemierzał park, szukając w głowie jakiegoś sposobu załagodzenia sporu bez ujmy dla honoru korony i bez krzywdy dla narodu. Jego dobre serce chciało pogodzić koniecznie interesy korony z żądaniami narodu.
Ale jak?
Im dłużej, usilniej myślał, tem wyraźniej rysowały się przed nim tylko dwie drogi: albo rozpędzić Stany Generalne i narzucić narodowi te reformy, które on uważał za dostateczne, albo przyjąć postanowienia stanu trzeciego za fakt dokonany i zmusić stany uprzywilejowane do poddania się woli gmin. W pierwszym razie musiałby użyć siły, czego nie chciał, w drugim przyznałby się jawnie do niemocy korony, czego się jego dusza królewska wstydziła.