Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/153

Ta strona została przepisana.

Właśnie zaszło słońce. Z rozżarzonej kuli trysnął w górę potok purpurowych płomieni. Cały zachodni skraj nieba spłynął krwawą łuną.
Oblani odblaskiem tej krwawej łuny szli król i królowa pośpiesznym krokiem doi zamku.