Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/158

Ta strona została przepisana.

widział. Zdawało mu się, że powaga królewska wystarcza do złagodzenia wszystkich sporów i waśni, a urok tej powagi królewskiej prysł już z chwilą, kiedy się stan trzeci obwołał bez woli i wiedzy korony konstytuantą.
Grobowego milczenia, jakie zalegało salę, nie ożywił nawet szmer zadowolenia. Duszna, przykra cisza działała. przygnębiająco na zgromadzonych posłów.
Król zamilkł, minister sprawiedliwości zawołał ze stopni tronu:
— Król rozkazuje nakryć głowy!
Natychmiast, z pośpiechem, jakby się obawiali, że ich stany uprzywilejowane wprzedza, jak gdyby chcieli pokazać szlachcie i duchowieństwu, że oni są teraz stanem pierwszym, włożyli posłowie mieszczańscy kapelusze. Odbijając przytomnie niezręczne pchnięcie, stany uprzywilejowane nie korzystały ze swojego przywileju, nie nakryły głów. Co widząc, odkrył znów stan trzeci swoja.
Ta dziecinna w tak poważnej chwili szermierka podrażnionej miłości własnej nie była dobrą wróżbą dla Konstantuanty. Nie rozumny patryotyzm poprowadzi jej dzieło, lecz; pospolite słabości ludzkie.
Minister odczytał deklaracyę króla. Ludwik XVI znosił, jako nielegalne, wszystkie postanowienia i nakazy bez zgody korony i stanów uprzywilejowanych utworzonego Zgromadzenia Narodowego, utrzymywał dawny po-